Jak to się dzieje, że człowiek po wielu latach wciaż ma wrażenie, że nie zna ludzi. Że go zaskakują. Swoimi czynami, zachowaniem, wyborami. Jak to jest? Ile można sie uczyć ludzi? A czym jestem starsza, tym mam wrażenie, że mniej wiem.
Mamy jakies ramy – kark z tatuażami i łysy, to pewnie agresywny pieniacz i trochę niebezpieczny. Kobieta w szarej, długiej spódnicy, okularach i mysich włosach, to pewnie nudna stara panna bez ikry. Takie etykietki. Ale okazuje się, że może w 6 przypadkach na 10 się sprawdzają. Ale te 4 pozostałe przypadki, to zupełnie, co innego. Wspomniany osiłek, to dobroduszny olbrzym, albo szalona pani naukowiec, która nie zwraca uwagi na wygląd. I inne takie.
Ale to jest takie trudne. Żyć. W takim świecie, gdzie nigdy nie wiesz, czego sie po kim spodziewać. Nawet po najbliższych.
Nie raz w zyciu miałam takie wrażenie, że tej osobie moge zaufać bezgranicznie, do końca, na zawsze. I cóż się okazywało? Ano niespodzianka. Ten ktoś robił coś, czego nigdy bym się po nim, czy po niej nie spodziewała. Po prostu działał nie tak, jak mówił, obiecywał, przez lata pokazywał. Nagle wszystko odwracało się o 180 stopni. Jedna chwila, jakieś zdarzenie i już. A słyszałam: oddychać bez Ciebie nie mogę. Co więcej, czułam to i widziałam w codzienności. Myślałam, że to już na zawsze. Że mam swoją przystań. Że On też. I nagle okazuje się, że może oddychać beze mnie i to pełną piersią. Ból był przeogromny. Bo to był ból zawiedzionego zaufania. Zawiedzionego serca, czy duszy.
Piszę tu o przypadkach, kiedy naprawdę zaufałam, powierzyłam swoje tajne obszary, słabości, „pokazałam brzuszek”. Wtedy najbardziej boli. Jak się traci zaufanie do ludzi, traci się sens życia.
Jak żyć po takim doświadczeniu. Co dalej.
No cóż. Trzeba przeżyć ból. Przecierpieć. Wypłakać. Nie ma sensu szukać tłumaczeń. Logicznego powodu do takiego, czy innego zachowania. Jedynym powodem jest zmienność. Wszystkiego w świecie. Też ludzi. Człowiek to istota składająca się milionów komórek. Mózg ludzki jest zbadany tylko fragmentarycznie. Nie znamy wszystkich jego możliwości i reakcji na bodźce zewnętrzne, czy nawet własne emocje. Nawet sami – mówiąc ‘będę przy Tobie do końca życia’ – dużo ryzykujemy. Znamy się na tyle, na ile nas sprawdzono. Nie wiesz nigdy, jak zachowasz się w takiej, czy innej sytuacji, dopóki tej sytuacji nie doświadczysz osobiście.
To, co przeżyłam i co wysłuchałam od innych, skłoniło mnie do rozważań o tym, jak sobie radzić, aby się nie załamać, po takich przeżyciach. Szczególnie ludzie dobrzy, bardzo wrażliwi, ufni mają ciężko w takich sytuacjach. I doszłam do następujących wniosków:
- Nigdy nie odwracaj się tylko do jednego człowieka. Nie zostawiaj całego świata dla jednego człowieka.
- Utrzymuj kontakty z innymi, ważnymi dla Ciebie ludźmi. Rozprosz trochę swoją uwagę. Pozwoli to utrzymać zdrowy balans pomiędzy nadmiernym skupieniem się na tej ukochanej osobie, a swoimi innymi relacjami.
- Zawsze utrzymuj główną uwagę na sobie. Na tym, co w Tobie. Niech to będzie Twój „pion”, od którego się odchylasz czasem, ale zaraz wracasz. Nawet będąc zakochanym, pamiętaj, aby wracać do siebie. Aby móc tego się trzymać, aby wiedzieć, gdzie jest ten „pion”, najpierw musisz dobrze poznać siebie, czego potrzebujesz, co lubisz, co nie – takie odkrywanie siebie najlepiej wychodzi, kiedy człowiek jest sam, wyciszony.
- Mimo bycia w związku szczęśliwym, zatrzymuj niektóre obszary życia tylko dla siebie. Może wieczorny spacer we czwartki, wizyta w bibliotece, albo zakupy w piekarni będziesz robić zawsze samemu. Nie wszystko musicie robić razem. Nie oduczaj się przeżywania pewnych rzeczy samemu.
- Dobrze mieć swoje pasje, hobby. To doskonale pionizuje i ratuje w trudnych emocjonalnie chwilach. Ale wiem, że nie wszyscy mają jakieś pasje. Wtedy bardzo rekomenduję zalecenia z punktu 4).
- Kiedy dzieje się coś bolesnego, daj sobie prawo do odczuwania smutku. Ale nie za długo. Trudno podawać jakieś ramy czasowo – wszystko jest indywidualne i zależy od tego, co się zdarzyło. Ale taka mocna rozpacz niech nie trwa dłużej niż parę dni, maksymalnie 10. Przez ten czas pozwól sobie na wszystko, czego potrzebujesz, aby przeżyć smutek. Płacz, jedz, krzycz. Ale potem, zacznij trochę kontrolować swoja rozpacz, aby nie wpaść w stan depresji. Może wyznaczaj sobie czas, kiedy cierpisz – godzinę wieczorem? Może więcej i częściej. Ale niech to ma już jakieś ramy. I zacznij wychodzi do ludzi – nawet, jak Ci się nie chce. Albo skup na zwykłych obowiązkach – odkurzenie mieszkania, zakupy, szorowanie umywalki – skup się i myśl tylko o tej umywalce, kiedy ją szorujesz, o rysach, o kolorze, zapachu proszku. W ten sposób malutkimi kroczkami zaczynasz odwracać uwagę o przyczyny bólu.
Na koniec napiszę – czas wszystko leczy. I to jest absolutna prawda, sprawdzona.